2015-09-21

Unia Europejska to Europa

Integracja europejska to wybór cywilizacyjny. Ktoś może uznać, że mówić "Europa" na Unię Europejską jest językowym nadużyciem. Pewnie jest: w takim samym sensie, w jakim nadużyciem jest każda metonimia.

Ta retoryczna figura ma jednak swoje logiczne, polityczne i światopoglądowe uzasadnienie: integracja europejska jest unikalna jako proces, idea i forma organizacji. To jedyny we współczesnej myśli politycznej tak nowatorski, spójny, całościowy, regulujący relacje między przeszłością i przyszłością, między społeczeństwami i między państwami projekt. Tylko integracja europejska jednoczy różne nurty ideologiczne projektu paneuropejskiego. Nie ma i nigdy nie było funkcjonalnego i realizowanego w praktyce przez miliony Europejczyków europejskiego projektu opartego na wspólnocie interesów i odnoszącego się do wspólnego dziedzictwa. Ani struktury instytucjonalnej tworzącej ramy i szkielet takiego projektu.

Europa to wybór cywilizacyjny

Integracja europejska to wybór cywilizacyjny, bo cywilizacja to nie tylko korzenie, nie tylko przynależność do kręgu kulturowego materializowa poprzez sztukę, architekturę, rzemiosło. To przede wszystkim wybór kierunku, którym chce się wspólnie z innymi podążać: nie można mówić o cywilizacji z pominięciem przyszłości. To również wartościowanie i wybór historycznych odniesień: selekcja tych elementów wspólnego dziedzictwa, na których chce się budować wspólną przyszłość.

Ta pozytywna sekcja nie oznacza przemilczania przeszłości. Przeciwnie, wymaga uczciwego zachowania w pamięci tych doświadczeń, których w budowie przyszłości należy się wyzbyć. Dlatego religijne wojny, krucjaty, palenie czarownic, kolonializm, imperializm, nacjonalizm, autorytarne rządy, faszyzm i komunizm mają swoje miejsce w europejskiej pamięci zbiorowej. Bynajmniej nie jako usprawiedliwienie ich obecnych przejawów, ale jako ostrzeżenie. Europejczycy po drugiej wojnie światowej dokonali wyboru: wartości, które były podstawą tamtych złych postaw odrzucamy.

Nie widzę nic złego w nazywaniu antyeuropejską postawę tych, którzy tej europejskiej drodze są przeciwni, bo we wspólną, europejską przyszłość nie wierzą a zakonserwowanie struktur i mechanizmów państwa narodowego uważają za najwłaściwszy i jedyny wyobrażalny sposób trwania w globalnej rzeczywistości. Gdyby nie terminologiczna wieloznaczność, można by mówić o sporze między konserwatyzmem i postępem, nacjonalizmem i europeizmem. Podział na euroentuzjastów i eurosceptyków, eufemistycznie skupiający się na stanie psychiki, a nie na politycznym wyborze, infantylizuje toczący się spór. 

Europa to klucz do teraźniejszości

Cywilizacja to również otwartość, gotowość do przyjęcia cudzych doświadczeń, ale też przedstawicieli innych kultur i cywilizacji. Bo bez tej gotowości nie ma rozwoju. Wszystkie cywilizacje upadały, gdy zamknęły się w sobie, bo traciły wówczas zdolność rozwoju.

Integracja europejska to kwestia wspólnego wyboru wartości i wola podprządkowania im wspólnego działania. Ale uwaga: cywilizacja to także wola przetrwania: dlatego narzuca na nas obowiązek takiej realizacji wspólnych wartości w praktyce, która nie podminuje fundamentów wspólnoty, nie sparaliżuje jej funkcji życiowych.

Wierność wartościom i wola przetrwania: świadomość ciągłego napięcia między tymi dwiema zasadami jest niezbędna do oceny rzeczywistości i stawienia jej czoła. Jest moralnym i intelektualnym warunkiem gotowości do debaty o imigrantach i uchodźcach, o postulatach sprawiedliwości społecznej formułowanych przez Podemos i Syrizę, o znaczeniu i granicach suwerenności politycznej, o sposobie uczestnictwa w globalnym układzie sił, interesów i odpowiedzialności, o sposobach obrony praw i zabezpieczenia interesów konsumentów, pracowników i pracodawców, o znaczeniu i zakresie emancypacji. Jest niezbędna do określenia optymalnej równowagi między wolnością i równością.

Nie popełniamy błędu, gdy tak pojętą ponadnarodową wspólnotę państw i społeczeństw, będącą materialną realizacją europejskiej integracji, nazywamy Europą. Nie popełniamy błędu, składamy deklarację. Jako świadomi uczestnicy procesu cywilizacyjnego, mówiąc o Unii Europejskiej "Europa" mówimy jakiej drogi chcemy dla Europy, jak rozumiemy i kształtujemy jej teraźniejszość, jak widzimy przyszłość.

Różne Europy

Europa to również geografia. To prawda, że nie wszystkie państwa geograficznie europejskie są członkami Unii Europejskiej. Kontynent, który można wskazać palcem na globusie to nie Unia Europejska, ale Europa. Jest mniejszy niż inne kontynenty, choć przez wieki był centralnym punktem naszych map.

Dla mieszkańca europejskiego państwa, czującego się Europejczykiem (bez względu na to jak swoją europejskość definiuje), którego kraj nie należy do Unii, słuchanie o Europie utożsamianej z UE, o "przyjmowaniu do Europy" może być irytujące. Znamy to uczucie z czasów, gdy o członkostwo dopiero się ubiegaliśmy. Dziś sami często o UE mówimy Europa, czasem tylko z polityczną intencją, zwykle po prostu dlatego, że tak jest krócej. Ale i w tym geopolitycznym wymiarze Unia Europejska jako Europa ma sens: polityka tak zwanego "rozszerzania" Unii, jeden z fundamentalnych mechanizmów integracji, powinna być analizowana przez pryzmat granic wpływu, ekspansji standardów i wartości, czy wreszcie cywilizacyjnej aspiracji.

Europa to również to, co było. To księga pamięci zmarłych Europejczyków, którzy w dobry lub zły sposób przyczynili się do tego kim jesteśmy. I ich dobrych i złych dokonań. To stare zdjęcia, na których widać jak ubierali się ludzie, jak mieszkali i jak się przemieszczali, jak wyglądały ulice. To obrazy i książkowe ilustracje, na których widać jak kiedyś było. To zapisy dawnych wystąpień, oświadczeń i debat. To często obrazy bitew i okopów upstrzonych chorągwiami zwalczających się przez wieki dynastii, rodów, państw i narodów, powstań i klasowych zrywów.  Do tej Europy zastanej i minionej - pomnika lub muzealnego eksponatu - też można się odwoływać. Jest nie mało takich, dla których Europa to w pierwszej kolejności to wszystko co było.

Czasem ta nieistniejąca już czasoprzestrzeń staje się dla nich jedynym punktem odniesienia. Tak bardzo obco czują się w teraźniejszości, że czasoprzestrzeń, która przeminęła, biorą za teraźniejszość. Grzęzną w anachronizmie, mylonym z konserwatyzmem, i starają się go wszystkim narzucić. Stają się strażnikami przeszłości trzymanej w formolu. Zamykają ją w wielkich słojach, strzegą, wożą ze sobą po wiecach i przedwyborczych spędach.

Ciekawe, że to nie ich przeszłość - nie mogli przecież być świadkami historycznych bitew i intryg, momentów chwały i klęski sprzed dzięsiątków lat, czasem sprzed wieków. Nie odwołują się do własnego doświadczenia, ale do zmitologizowanego, wyidealizowanego, ale też spłaszczonego, odwirowanego z dwuznaczności wyobrażenia przeszłości. I na tej podstawie uzurpują sobie prawo do jedynej słusznej interetacji historii. Negują wszystko co nowe. Gotowi są powtórzyć wszystkie niegdysiejsze błędy zarzucając innym nieznajomość historii lub brak dla niej szacunku. W swych ocenach nieustannie przywołują argument: "zawsze tak było". Gdy mówią o teraźniejszości, powtarzają: "Orbán ma rację".

Dla kogoś, kto za prawdziwą Europę uważa tylko tę, która była kiedyś - zdezintegrowaną, wstrząsaną terytorialnymi wojnami i krwawymi rewolucjami, w ktorej władza opierała się na przemocy, Unia Europejska jako współczesna forma Europy jest uzurpacją. Bo coś, czego wcześniej nie było, nie może być. Należy to więc zatrzymać, ograniczyć, najlepiej zniszczyć.

Europa jako miejsce na mapie i terytorium, Europa jako narodowa przeszłość i pamięć, Europa jako przyszłość i wspólny projekt - nikt tej wojny na słowa nie wygra. Ważne tylko, by używać ich świadomie i świadomie dokonać wyboru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...