2014-01-17

Państwo PiS jest nie z tej Europy (2) Energia i klimat: ich klimat, nasz węgiel

© Stefan Wernli 2006
Energia i klimat to stałe punkty odniesienia w polskich dyskusjach o Unii Europejskiej. To zrozumiałe, bo już od lat najgorętsze spory między Polską a większością państw UE i Komisją Europejską dotyczą tych zagadnień. Kaczyński nie jest odosobniony, gdy czyni z nich jeden z głównych argumentów w antunijnej retoryce. Nie jest też bynajmniej oryginalny, gdy podkreśla znaczenie węgla dla polskiej gospodarki i wyraża niechęć wobec unijnej polityki klimatycznej. To, co go charakteryzuje, to tępe zacietrzewienie i całkowite niezrozumienie procesów politycznych i gospodarczych, które dzieją się na jego oczach. Nawet dla polskich zwolenników gospodarki opartej na węglu przekonanych, że zmiany klimatu wymyślili na Zachodzie, żeby zaszkodzić Polakom, Kaczyński nie może brzmieć wiarygodnie, bo jego słowa są zapowiedzią całkowitej bezradności i nieskuteczności w obronie polskich interesów gospodarczych, jakby się ich nie definiowało.

Pakiet klimatyczny jest antypolski


"Koniec z polityką, która służy innym państwom, koniec z paktem klimatycznym" – trąbi Kaczyński. Pakiet klimatyczny sprawia problem wielu rządom. Niemcy robią, co mogą, by produkować jak najdłużej luksusowe samochody wyposażone w potężne, energochłonne i zanieczyszczające powietrze silniki. Francuzi bez skutku starają się wymóc na innych państwach i na Komisji Europejskiej by uznały energię nuklearną za odnawialną (pomijając fakt, że uran się nie odnawia, jego złoża są ograniczone, tak jak węgla i ropy, a jego bezpieczne składowanie jest wciąż nierozwiązanym problemem). Orędownikiem pakietu klimatycznego, a w szczególności systemu ETS, nie jest potężny unijny przemysł lotniczy. Wielbicielami pakietu zdecydowanie nie są Czesi, Słowacy, Portugalczycy. Jedynie kraje skandynawskie: Szwecja, Finlandia i Dania bezwzględnie popierają wszystkie elementy pakietu i domagają się więcej. Brytyjczycy, tak samo jak Polacy, chcą wydobywać gaz z łupków, nie bacząc ani na skutki szczelinowania dla środowiska, ani na fakt, że jaki by ten gaz nie był, jest paliwem kopalnym, którego spalanie zwiększa poziom emisji dwutlenku węgla. O jakich państwach, którym służy pakiet, wbrew interesom Polski, mówi więc Kaczyński?


Zmiany klimatyczne wymyślili Niemcy


Po pierwsze, to nie ma znaczenia, o jakich. Bez względu na temat, największym wrogiem Polski pozostają dla Kaczyńskiego Niemcy, to jasne. Ale nie chodzi o jednostkowego wroga, tylko o powszechny antypolski spisek: wszyscy są przeciw nam, jesteśmy sami. Ksenofobia i obsesyjna narodowa wiktymizacja dominują spojrzenie Kaczyńskiego na otaczający świat. Ktoś, kto widzi wokół siebie tylko wrogów, nie powinien nigdy rządzić Polską. Jak ulał pasują tu słowa Janusza A. Majcherka: "Nie wiadomo czy więcej w tym głupoty czy ślepoty. W każdym razie nacjonalizm to dla Polski i Polaków ideologia zgubna i jej nieposkromienie wcześniej czy później do zguby doprowadzi"(Gazeta Wyborcza, 17/09/2013).


Po drugie, mimo, że w codziennej polityce pakiet klimatyczny większości rządów uwiera, to zdecydowana większość liderów w państwach UE niezmiennie plasuje politykę klimatyczną na pierwszym lub drugim miejscu na liście unijnych priorytetów. To stanowisko popiera też większość respondentów w badaniach opinii publicznej. O dziwo, nawet w Polsce, gdzie od żadnego szanującego się polityka nie usłyszy się pochwały polityki klimatycznej, świadomość środowiskowa rośnie i jest wyższa niżby się to mogło wydawać. Dlaczego? Bo zmiany klimatyczne są faktem. Polityka klimatyczna to nie mrzonki kilku ekologów, tylko kluczowy instrument rewolucji przemysłowej, która dokonuje się w UE. Dla UE inicjować światowe działania w tej dziedzinie to wielka gospodarcza, technologiczna, ale i polityczna szansa. A pierwszą gospodarkę świata (pod względem wielkości rynku)  stać na to, by w tej dziedzinie pozwolić sobie na długoterminowe inwestycje (finansowe i polityczne).


Nie bo nie, a potem się zobaczy


Pakiet klimatyczny podpisały wszystkie państwa UE, również Polska (o tym, czy "winny zbrodni" jest Tusk czy Kaczyńscy pisałem już wcześniej). Deklaracja Kaczyńskiego wygłoszona na kongresie PiS, że "musimy odrzucić pakiet klimatyczny" to czyste wariactwo. To dobrze, że ważnym punktem programu PiS jest bezpieczeństwo energetyczne Polski. Ale pomysł, że uda się je zapewnić wbrew UE, tak jakby jej nie było, jest absurdalny. Absurdalny również, dlatego, że bezpieczeństwo energetyczne da się wzmocnić w Polsce wyłącznie szukając mądrych kompromisów w ramach unijnej polityki klimatycznej i przemysłowej i działając na rzecz wspólnej polityki energetycznej. Kaczyński jest niezdolny do żadnego kompromisu i do żadnego współdziałania. Jego zdaniem Polska jako "kraj na dorobku" powinna być uwolniona z jakichkolwiek zobowiązań. Jak się dorobi, to się zobaczy.


Tusk też mówi, że w najbliższej przyszłości węgiel będzie głównym źródłem energii w Polsce. "Węgiel kamienny, brunatny i wkrótce gaz łupkowy będą dla nas kluczowe" – powiedział otwierając we wrześniu targi górnicze w Katowicach. W Danii taka deklaracja może brzmieć jak prowokacja, ale w Polsce jest 70% unijnych zasobów węgla i tutaj brzmi ona jak oczywistość. Zlecone przez Ministerstwo Gospodarki prognozy krajowego zapotrzebowania na surowce energetyczne do 2050 roku zakładają różne opcje, ale we wszystkich węgiel jest podstawą. Ich realizacja wymaga jednak olbrzymich inwestycji. Konieczne są pieniądze (w dużej mierze oczywiście unijne), ale też przestrzeganie wiążących dla Polski norm środowiskowych i poziomu emisji dwutlenku węgla (też unijnych), dlatego rozwiązania należy szukać w UE, a nie wbrew UE. Odnawialne źródła energii (OZE) będą tylko niezbędnym uzupełnieniem naszego koszyka energetycznego. Będziemy przestrzegać unijnych zaleceń, ale nie będziemy aspirować do roli prymusa: przyjmujemy program minimum. Tak mówi Tusk. Podobne stanowisko zajął też niedawno czeski prezydent Zeman (skądinąd podkreślający, że jest europejskim federalistą), a czeski senat drastycznie zmniejszył subwencje na czystą energię.


Konsensus w sprawie krótkowzrocznego pragmatyzmu


Nie wychwalam Tuska. Szkoda, że utrwala w opinii publicznej niechęć do polityki klimatycznej, populistycznie szermuje polskim prawem weta i nawet nie próbuje spojrzeć w przyszłość. Szkoda nie tylko dla unijnej polityki klimatycznej, ale i dla polskiej gospodarki. Broniąc węgla, mógłby jednocześnie tworzyć sprzyjające warunki do rozwoju nowoczesnych technologii pozyskiwania energii z węgla. Węgiel brunatny może być surowcem do produkcji paliw gazowych i ciekłych. Unia musi ograniczać zużycie paliw kopalnych, bo to kwestia jej przerwania, dlatego inwestuje w rozwój technologiczny. Polska ma węgiel, owszem, ale nie znaczy to, że może pozostać technologicznie poza tym kierunkiem rozwoju UE. Tak samo jak nie może poza nim pozostać Francja, która ma energię nuklearną i broni jej równie zażarcie jak Polska węgla. Przez jakiś czas to węgiel, główne źródło energii w Polsce, będzie u nas niezbędny do budowy gospodarki niskoemisyjnej: budowa wiatraków i statków do stawiania ich na morzu wymaga energii, a my ją mamy z węgla. Dlaczego Tusk o tym nie mówi?


Polska powinna inwestować w nowe technologie, mądrze wykorzystując w tym celu unijne fundusze. Rząd mógłby promować inwestycje w produkcję proklimatyczną (systemy ogrzewania, domy pasywne, panele fotowoltaiczne, energia wiatrowa) i wspierać firmy, które już to robią. Mógłby wspierać energooszczędność: w Polsce 75% budynków jest źle docieplonych, ale tylko 19% Polaków wie, jak dużą część budżetu domowego każdego roku pochłania ogrzewanie mieszkań. Polska należy do państw UE z największym potencjałem produkcji biogazu rolniczego z odpadów z rolnictwa i przemysłu rolno-spożywczego oraz z tzw. roślin energetycznych. Mogłaby produkować rocznie nawet 10 mld m3 biogazu.


Polska ma też do dyspozycji siłę wiatru – ale na decyzję o budowie farm wiatrowych i o przyłączeniu do sieci firmy i osoby prywatne czekają rekordowo długo. Przedsiębiorstwa energetyczne mnożą bezprawne bariery uniemożliwiające ludziom podłączanie mikroinstalacji fotowoltaicznych do sieci, uniemożliwiając im zarabianie na wytwarzanej przez siebie zielonej energii. Pieniądze, które powinny finansować innowacyjność, a wiec przyszłość gospodarki, służą utrwalaniu status quo. Zgodnie z zasadą "jakoś to będzie". Piotr Wiśniewski, wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej, cytowany przez Rzeczpospolitą, ma racje, gdy mówi, że "rynek energii w Polsce, poprzez mechanizmy tzw. zielonych certyfikatów, dotychczas uzyskał wiele wsparcia, a nie przełożyło się to na oczekiwane efekty. Wsparcie w 70 proc. trafiło głównie do oligopoli w postaci dopłat do współspalania oraz do dawno już zamortyzowanych elektrowni wodnych. Pieniądze, które zmieniły tylko statystykę, nie pobudziły niemal żadnych nowych inwestycji, nie wprowadziły postępu technologicznego". Lista zaniechań obecnego rządu w dziedzinie polityki klimatycznej to lista straconych szans na polski awans technologiczny, na oszczędności, na rozwój przedsiębiorstw, na miejsca pracy, na poprawę niezależności energetycznej kraju. A mimo to coś się dzieje. Jest w tym wszystkim jakiś krótkowzroczny pragmatyzm.


Nasz wybór: krótkowzroczność czy ślepota


Dojście PiS do władzy nie oznaczałoby dalekowzrocznego pragmatyzmu, tylko brak pragmatyzmu. Ślepota zastąpiłaby obecną krótkowzroczność. Wyborcze zwycięstwo PiS to promesa zwielokrotnienia błędów, które popełnia w dziedzinie energetyki i klimatu aktualny rząd. "Nasza energetyka musi być pod polską kontrolą, musi być w polskim ręku" – powtarza jak mantrę Kaczyński. Chce energetycznej autarchii zapominając, że Polska kupuje ropę, gaz, a nawet węgiel, i że będzie kupowała coraz więcej, jeżeli nie ograniczy zużycia energii i nie unowocześni technologii. Kaczyńskiemu marzy się dla Polski status czarnej wyspy pokrytej węglowym smogiem, na co oczywiście UE nigdy nie zgodzi: Polska nie jest wyspą na oceanie, smogu na granicy nikt nie zatrzyma.


Polska to duża gospodarka i jej poziom emisji ma duże znaczenie dla zdolności osiągniecia celów całej UE, nie tylko dla płuc Polaków. Zamiast wpisać się w klimatyczny kalendarz UE 2050, skutecznie zdobywać unijne pieniądze na rozwój technologii OZE, Kaczyński proponuje blokować absolutnie wszystko, co UE przyjmie, wetować każdą inicjatywę zamiast się w nią włączać i – co gorsza - na ślepo, bez znajomości rzeczy. "Nie" dla pakietu klimatycznego i węgiel po wsze czasy – na tym jego plan się zaczyna i na tym się kończy. Nie ma w nim miejsca na niezbędną strategicznie dla Polski wspólną politykę energetyczną UE. Nie ma miejsca na wspólny rynek energii, na koordynację w dziedzinie infrastruktury energetycznej i wspólne inwestycje. Nie ma mowy o wspólnym unijnym froncie wobec Gazpromu i bliskowschodnich producentów ropy. W odświętnym stroju sztygara i z gierkowskimi sloganami o "czarnym złocie" Kaczyński może mamić elektorat Śląska i Zagłębia. Ale w negocjacjach w Brukseli, a tym bardziej w Moskwie, jest bez szans. A wraz z nim bez szans będzie Polska.


NB. 22 stycznia Komisja Europejska przedstawi swój pakiet propozycji w dziedzinie polityki klimatycznej i energii. Horyzontem czasowym działań jest rok 2030.


Cykl o programie europejskim PiS:
Państwo PiS jest nie z tej Europy (wprowadzenie) – 14.01.2014



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...