2013-01-24

Europejczycy wszystkich narodów: zdezintegrujcie się!

Zamiast wysłuchać przemówienia Camerona z marszu i na żywca postanowiłem się przygotować i to był błąd. Przeczytałem najważniejsze w powojennej historii wystąpienia brytyjskich premierów poświęcone Europie. Najważniejsze, pracy nie było więc wiele. Nie liczyłem na to, że usłyszę coś całkiem nowego, bo ciągłość w brytyjskim spojrzeniu na integrację europejską (i na każdą inną formę wspólnoty, której Wielka Brytania sama nie kontroluje) jest bezsporna. Nie spodziewałem się też, że Cameron pójdzie w ślady Blaira i poprze ideę europejską. Myślałem jednak, że inspiracją dla niego będzie wyrazisty, imperialny eurosceptycyzm Margaret Thatcher. Jego wystąpienie, sprawnie napisane i powiedziane, okazało się jednak pozbawioną wszelkiej oryginalności powtórką z Johna Majora; wypowiedzianym z emfazą cytatem, bez jednej choćby nowej idei; odzwierciedleniem wahań i braku wizji polityka, który sam zapędził się w ślepy zaułek eurofobii i nie wie teraz jak z niego wyjść. Gdybym wystąpień jego poprzedników nie czytał, pewnie byłbym mniej rozczarowany.

Z Zurychu do Londynu

Winston Churchill w 1946 roku mówił na uniwersytecie w Zurychu o idei Stanów Zjednoczonych Europy. Wielkiej Brytanii w tej wspólnocie nie widział z bardzo prostego powodu: była już członkiem brytyjskiego Commonwealthu. Niech się jednoczą ci, którzy jeszcze nie mają oparcia w żadnej unii. Później jednak idea jednoczenia Europy na wzór Commonwealthu sama z siebie wygasła. Kiedy w 1988 o relacjach swojego państwa z Europą mówiła Margaret Thatcher, Wielka Brytania była już członkiem EWG od 15 lat. W swym wystąpieniu skrytykowała ideę Stanów Zjednoczonych Europy, bo Europa to nie Ameryka. Proces integracji europejskiej porównała do sowieckiego centralizmu. Wspomniała o Europie Centralnej oddzielonej żelazną kurtyną niewątpliwie z kurtuazji: przemawiała w Kolegium Europejskim w Brugii, jego rektorem był wówczas Jerzy Łukaszewski, pierwszy ambasador wolnej już Polski w Paryżu, znawca, zwolennik i praktyk integracji europejskiej w czasach, gdy Polska była jeszcze członkiem RWPG. Wspomniała o Warszawie i Pradze również po to, by było jasne, że Wspólnoty Europejskie to nie Europa, a jedynie jedna z jej emanacji.

M. Thatcher przemawia w Kolegium Europejskim w Brugii, 20.09.88
W 1994 roku, na uniwersytecie w Leiden, w Holandii, John Major protestował przeciw podawaniu w wątpliwość europejskości Wielkiej Brytanii. Wolnorynkowa Europa narodów, w której każdy z członków może uczestniczyć na swój sposób, bo elastyczność jest główną zasadą współpracy, gwarancją konkurencyjności gospodarczej i zabezpieczeniem suwerenności państw narodowych. Róbmy tylko to co praktyczne i wykonalne.  Harmonizacja, jeśli rzeczywiście konieczna dla funkcjonowania jednolitego rynku (brytyjskiego wynalazku!) dopuszczalna jest tylko wtedy, kiedy nie będzie ludziom doskwierała.

Wyjątkowe było wystąpienie Blaira w Strasburgu, na posiedzeniu Parlamentu Europejskiego inaugurującym brytyjską prezydencję w 2005. Bardzo, jak na Brytyjczyka, proeuropejskie. Po części może dlatego, że jego bezpośrednimi odbiorcami byli europosłowie, z których wielu zamierzało mu zgotować chłodne przyjęcie, widząc w brytyjskim przewodnictwie groźbę wyhamowania procesu integracji i sześciomiesięcznej marginalizacji Parlamentu. Ale bili brawo na stojąco. Blair przedstawił się jako "namiętny" pro-Europejczyk od zawsze i brzmiał w tym co mówił szczerze. Również on wzywał do debaty o przyszłości Unii, do jej modernizacji i do większego zaagażowania w ten proces obywateli, większego otwarcia na ich opinie. Blair był też jedynym premierem brytyjskim (nie liczę Churchilla), który publicznie wyraził pogląd, że wspólna Europa jest i powinna być projektem politycznym, a nie tylko wspólnym rynkiem. Spośród cytowanych tu premierów tylko Cameron wygłosił swe przemówienie w Londynie. Miało być w Holandii, ale nie wyszło. To nawet lepiej, bo - w odróżnieniu od poprzedników - Cameron to polityk lokalny, jego wystąpienie adresowane było głównie do eurosceptycznego elektoratu, który ma zapewnić torysom parlamentarną większość w najbliższych wyborach, i do członków swojej własnej partii.

Cameron stawia ultimatum

Cameron powiedział wszystko to, co można już było znaleźć w przemówieniu Majora. Też zaklinał się, że nie jest izolacjonistą, mówił jako ktoś z zewnątrz ("optymistyczny przyjaciel" powiedział o sobie Major), nakłaniał do pragmatyzmu ("nie dajmy się zwieść utopijnym celom" - mówiła Thatcher), podkreślał olbrzymi wkład Wielkiej Brytanii i jej mocarstwową pozycję w świecie (Thatcher nie zawahała się nawet przywołać kolonializmu, który cywilizował świat). Domagał się Europy "elastycznej", à la carte, rynkowej, konkurencyjnej, więc nowoczesnej. Podobnie jak Major, Thatcher ale i Blair apelował o wzięcie pod uwagę głosu tych, którzy w projekt europejski nie wierzą, którzy nie widzą płynących z niego korzyści, ale widzą zagrożenia. I słusznie zauważył, tak jak jego poprzednicy, że ignorowanie rozczarowanych Unią, eurosceptycznie nastawionych obywateli jest pożywką euroceptycyzmu. Pominął jednak fakt, że eurosceptycyzm i pobudzanie antyunijnych fobii jest stosowane przez niego samego i jego partię jako populistyczna pożywka wyborczego sukcesu i oręż w walce o elektorat z rosnącym w siłę UKIP.

Co było nowe? Nowa była zapowiedź referendum. Nowe też było nieustanne używanie trybu warunkowego, typowe dla człowieka, który nie jest pewien gdzie jest ani dokąd zmierza. Nowością było też postawienie innym członkom UE bezsensownego ulitmatum: jeli zgodzicie się zrezygnować z budowanej od ponad pół wieku Unii na rzecz międzynarodowej współpracy ograniczonej do jednolitego rynku, możecie mieć nadzieję, że wtedy Brytyjczycy zagłosują w referendum za uczestnictwem w tak zdefiniowanym przedsięwzięciu; jeśli się nie zgodzicie, wychodzimy z tego interesu. Nowe było wyznaczenie daty wygaśnięcia ultimatum: 2015. Przyjęcie ultimatum ma się odbyć na drodze traktatowej. Nowy traktat ("new settlement") ma być zredagowany tak, by zabezpieczał brytyjskie interesy. Wielka Brytania ma być zwolniona z udziału we wszystkim, co jej nie odpowiada. Holenderska europosłanka Sophie in't Veld zastanawiała się jakie wyłączenia chce jeszcze negocjować Wielka Brytania, która regularnie wyłącza się ze wszystkiego jak leci: z euro, z Schengen, z polityki socjalnej, z obrony praw podstawowych, ze współpracy policji i wymiaru sprawiedliwości. W niektórych dziedzinach już dziś Szwajcaria czy Islandia, nie będące członkami UE, są bardziej zintegrowane z UE niż Wielka Brytania.

Ale Cameron w jednym ma rację: referendum w Wielkiej Brytanii jest potrzebne. Antyeuropejska fobia, między innymi za sprawą samego Camerona, tak bardzo opanowała umysły nad Tamizą, że Brytyjczycy nie mogą tkwić w UE przez niedopowiedzenie. Niech się jasno opowiedzą i przyjmą na siebie odpowiedzialność własnego wyboru. Dla UE też lepiej będzie ustalić zasady współpracy z brytyjskim partnerem na podstawie dwustronnych traktatów, niż mieć w swoim gronie niby-członka, który torpeduje jej rozwój. Owszem, Wielka Brytania, wniosła też do UE pozytywne elementy, bywała gwarantem zachowania pewnej równowagi w definiowaniu gospodarczego i politycznego ustroju. Ale rzeczywiście: jeżeli Wielka Brytania nie czuła się w UE dobrze przez 40 lat swojego członkostwa, to nie poczuje się już nigdy. Chyba, że świadomie podejmie taką decyzję.

Przemówienia Winstona Churchilla, Margaret Thatcher, Jona Majora, Tony'ego Blaira i Davida Camerona można przeczytać w całości (po angielsku) w zakładce Lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...