2012-03-19

Kadaryzm Orbanistanu

Przyznaję: wierzę w autentyzm wzruszenia polskich uczestników wielkiego marszu poparcia dla polityki Victora Orbana. Przyjechali do Budapesztu 15 marca, w dzień narodowego węgierskiego święta, na celebrę zorganizowaną przez Fidesz. Sam się jednak nie wzruszam. Gdy widzę filmiki wideo i czytam entuzjastyczne komenatrze w Gazecie Polskiej (organizatorce polskiej delegacji), głupio mi, że polskie flagi niosą ludzie, którzy popierają demontaż demokracji na Węgrzech; że po polsku wychwalany jest człowiek, który z determinacją psychopaty izoluje Węgry politycznie i gospodarczo.

Te same flagi i podobne hasła, ta sama koncepcja patriotyzmu, ten sam bezrozumny, nacjonalistyczny anachronizm widać było na żwirowisku i pod Pałacem Prezydenckim, a ostatnio w manifestacjach poparcia TV Trwam. Wyjazdy organizowane jako dowód solidarności z autokracją też nie są nowe: kiedyś (choć mniej licznie) jeździli do Chile by manifestować swą sympatię z upadłą juntą wojskową i dyktatorem Pinochetem. Zawsze w imieniu Polski.

Antykomunizm myli im się z demokracją. Walka z komunizmem (zakonserwowana we wspomnieniu często cudzych dokonań) - z walką o demokrację. Jedynie naiwnością lub nienawistynym zacietrzewieniem tłumaczyć można zapewne zapamiętanie, z jakim brną w tę retoryczną pułapkę. Gdyby ci, którzy tak żarliwie powołują się dziś na antykomunizm jak na jakąś ponadczasową cnotę, mieli kiedyś okazję i chęć zrozumieć totatlitarne zło, to pewnie bez trudu dostrzegliby jego przejawy w działaniach Viktora Orbána.  Pewnie bez trudu zauważyliby jak bardzo się Viktor Orbán upodobnia do Jánosa Kadara.

Zgoda, nie we wszystkim. Z gospodarką Kadar radził sobie lepiej. Starał się Węgry otworzyć na świat, oczywiście na tyle, na ile w komunistycznym kraju pod bacznym sowieckim okiem było to możliwe. Orbán natomiast jest zwolennikiem gospodarczego nacjonalizmu. Kadar nie był Gumułką, nie odwoływał się do nacjonalistycznej, ksenofobicznej retoryki, którą słuchać było tak wyraźnie w wystąpieniu Orbána. Etatystyczna, narodowa gospodarka, wiara w możliwość zbudowania autarchii i religijny, kseofobiczny patriotyzm Orbána bardzo zresztą przypadają pisowskiemu elektoratowi i czytelnikom Gazety Polskiej do gustu.

Ale gdy popatrzeć jak działa partyjna machina Fideszu, sprawnie organizująca capstrzyki i wiece poparcia dla władzy ukochanej przez lud, nie sposób nie dostrzec podobieństw między Kadarem i Orbánem. Te autobusy z prowincji, ludzie z zakładów pracy, te transparenty, wszystkie na tym samym tle, wypisane tą samą farbą, tą samą czcionką: kadaryzm przeżywa na Węgrzech renesans za sprawą antykomunisty Orbána. To w takim kadarowskim wiecu poparcia lidera i jego partii wzięła udział Gazeta Polska. Pod polskimi flagami i pod pisowskimi orłami, jakżeżby inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...